Mistrzowska sprzedaż na wakacjach
1. Bilety na rejs.
Będąc w Grecji warto wybrać się na rejs statkiem i zobaczyć cudowne zielone morze, poczuć gorący wiatr we włosach i zajrzeć do zakątków do których dotrzeć najłatwiej od strony morza. Bilety na rejs chcieliśmy kupić w biurze podróży, ale ostatecznie kupiliśmy je na plaży od mężczyzny, który bardzo pogodnie i z entuzjazmem opowiadał o rejsie, przy tym używając polskich słów, których najprawdopodobniej nauczył się od polskich turystów: „trip is bumbastic, fantanstic”, itp. 🙂 Cena rejsu prawie połowę niższa od tej proponowanej przez biuro i w dodatku z posiłkiem typowo greckim: souvlaki, grecka sałatka, do picia uozo. Dla dzieci gratis muszelki, przy czym słowo „muszelki” padło po polsku, co dodatkowo zwiększyło nasze zaufanie do tego człowieka. No właśnie – stara zasada sprzedażowa mówi: „mów językiem klienta, aby dokładnie zrozumiał twoją ofertę”. Odpowiadał pewnie na wszystkie nasze pytania, z uśmiechem. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, ale nie ironiczny czy wymuszony, ale wspaniały, szczery uśmiech mężczyzny, który wiedział o czym mówi.
Jakie wnioski z tej sprzedaży?
Mężczyzna zastosował większość podstawowych zasad sprzedażowych:
jedynie własnej pamięci)
2. Autobus i Restauracja.
Kolejna wycieczka na jaką się wybraliśmy to było miasto Corfu. Pojechaliśmy tam lokalnym autobusem, co było dodatkową atrakcją dla dzieci. Już sam autobus nas zadziwił, bo obsługa zwykłego autobusu (kierowca + konduktor) miała wszystko rewelacyjnie zorganizowane. Kazali nam zająć miejsce, a następnie konduktor podchodził do każdego i sprzedawał bilety. Po wyjściu z autobusu na przystanku stała kolejna osoba, która tłumaczyła jak dostać się z powrotem do przystanku z którego odjeżdża autobus powrotny, a także wręczała mapy miasta i
wyjaśniała pasażerom autobusu, którędy udać się w dane miejsce. Brawo dla organizacji!
kelnera wykonywali pracę sprzedawcy. Każdy z tych kelnerów dbał później o tego klienta do końca pobytu klienta w restauracji.
3. Zakupy w supermarkecie
Robiąc zakupy w zwykłym supermarkecie trafiliśmy na sporą kolejkę do kasy. Obsługa jednak nie była zdenerwowana z tego powodu, bo zaraz po podejściu klienta do kasy kasjerka witała gościa z uśmiechem, a druga Pani z uśmiechem pakowała zakupy. Po zapłaceniu z uśmiechem otrzymaliśmy gratisy – dzieci cukierki, a dorośli nalewkę z uozo. Pychota. Niby nic wielkiego, ale jak miło. Przy okazji sklep reklamuje w tych gratisach swoje produkty, czyli zaprasza ponownie bez nagabywania do zakupu kolejnych produktów. Chodzi o to, żeby klient sam dokonał wyboru tego sklepu przy kolejnych zakupach. Najważniejsze co zostało w pamięci po wizycie w tym sklepie to nie fakt, że musiałam odstać w kolejne do kasy, ale miła niespodzianka na koniec i to WRAŻENIE, które pozostaje na dłużej. Dobre pierwsze wrażenie jest ważniejsze niż produkt który kupujesz i dotyczy to nie tylko sprzedaży w tradycyjnych sklepach, ale też w instytucjach finansowych z pewnością.
Podsumowując
Czy podobne działania można by przełożyć na sprzedaż produktów finansowych w instytucjach finansowych w tym w placówkach banku? Myślę, że jak najbardziej każdy inspektor, urzędnik, menedżer może stać się sprzedawcą – zastosować rozmowę sprzedażową w celu uzyskania jak najwięcej informacji o kliencie i używając języka klienta dodawać do rozmowy cechy produktu, który będzie mu sprzedawał, zaskoczyć go prostotą i jakimiś szczegółami , które go zainteresują (wyróżnić się) , a na koniec pozostawić jeszcze „wisienkę na torcie”, aby pozostało dobre wrażenie.
A jeśli chcesz więcej wpisów o finansach i wakacjach – zajrzyj tutaj:
Podobał Ci się powyższy artykuł?
Polub, udostępnij lub zostaw swój komentarz, abym wiedziała, że moja praca nie idzie na marne.
Będzie mi bardzo miło, jeśli odwiedzisz mnie na Facebooku!
Znajdziesz mnie też na:
Instagram joanna_postupalska
LinkedIn Joanna Postupalska-Bożek
You Tube Joanna Postupalska
Możesz również zamówić na maila powiadomienia o nowych wpisach. Zapraszam – zeskroluj wyżej.